„W małżeństwie można albo mieć rację, albo być szczęśliwym”.
Pokusa, by mieć rację jest ogromna. To naturalne, każdy lubi mieć rację.
W czym więc problem? Skąd to „albo-albo”?
Problem w tym, że kiedy zależy nam by mieć rację, często robimy odruchowo dwie dodatkowe rzeczy, za które słono płacimy:
1. Próbujemy zmusić partnera, by uznał nasze racje
2. Odmawiamy słuchania partnera, dopóki ten nie przyzna nam racji.
Taka postawa oczywiście wywołuje symetryczną postawę po drugiej stronie i zaczynamy walkę.
Zależnie od kondycji i determinacji do posiadania lepszej racji walka kończy się po kilku minutach, godzinach, lub dniach, kiedy choć jedna ze stron zobaczy jak wiele obie strony płacą za konflikt.
Jeśli w walce komuś uda się „wygrać” pozorny „zwycięzca” szybko orientuje się, że wcale nie jest dobrze być z „przegranym” partnerem. Obie strony kończą przegraną.
Dobra wiadomość jest taka, że
trzeba dwojga do walki, ale wystarczy jeden by przestać walczyć.
Potrzeba „tylko” pozwolić drugiej stronie mieć rację…
Photo credit: pasukaru76 / Foter / Creative Commons Attribution 2.0 Generic (CC BY 2.0)