Dziś rano, kiedy przyszedłem do pracy, napotkałem zagubionego w korytarzu gołębia. Kiedy mnie ujrzał próbował wylecieć przez okno, ale okno było zamknięte. Dwukrotnie uderzył mocno w szybę i przestał próbować. Otwarłem okno by mógł swobodnie wylecieć, ale on już nie uciekał. Nie ufał sobie. Wierzył, że to niewidzialne coś, co go zatrzymywało, wciąż tam jest.
Uderzyło mnie podobieństwo tej sytuacji do procesu terapii. Wspólnie uczymy się widzieć bariery, które dotąd były przezroczyste – podstawowe przekonania o sobie i świecie. Tak podstawowe, że aż niewidoczne. Jeśli całe życie myślałem że jestem gorszy, to nawet nie wiem, że tak myślałem. To przezroczyste. Jeśli całe życie myślałem, że należy mi się więcej niż innym, też o tym nie wiem, dopóki nie zderzę się z czymś, co temu zaprzecza. Takie zderzenia mogą być pożyteczne, jeśli uczę się przy nich rozpoznawać te przezroczyste „oczywistości”.
Gorzej jeśli wyciągnę wniosek, że nie mam wyjścia i nie warto latać.
Gołąb odleciał.