Jak popełnić jak najwięcej błędów w jak najkrótszym czasie jak najmniejszym kosztem?
Byłem ostatnio na bardzo ciekawym warsztacie pt. „Działa się”, na którym Dawid Sokołowski z Sieci Sensownego Biznesu pokazywał, jak przemieniać pomysły w projekty, a projekty w realizacje.
Z całego spotkania najbardziej został mi wątek „kultury błędów”.
W naszej kulturze błędy są rzeczą wstydliwą. Za błędy jesteśmy karani co najmniej od pierwszej klasy. Uczymy się więc nie popełniać błędów. Po kilkunastu latach edukacji umiemy bardzo sprawnie unikać błędów.
Niestety oznacza jednak, iż umiemy nie działać, a już na pewno nie działać twórczo. Umiemy naśladować, nie wychylać się, pracować poprawnie. Problem w tym, że pracując poprawnie nie stworzymy niczego nowego. Szaleństwem jest oczekiwać nowych rezultatów robiąc wciąż to samo.
Alternatywą dla takiej kultury poprawności jest kultura błędów, która traktuje błędy jako nieodzowny element nauki. Thomas Edison powiedział kiedyś podobno – „Nie przegrałem. Znalazłem tylko 10 tys. sposobów które nie działają.”
Na tym polega kultura błędów – na traktowaniu ich jako elementu rozwoju, a więc czegoś, czym można się chwalić. Każdy bowiem popełniony błąd poszerza naszą wiedzę, o tym co nie działa.
Na pierwszy rzut oka wydaje się to szaleństwem.
Kiedy jednak pomyślę o tych wszystkich pomysłach, których nie zrealizowałem bojąc się popełnić błąd, to widzę, że zakaz popełniania błędów jest znacznie bardzie szalony.
Myśląc o tym przypominam sobie najboleśniejsze błędy, jakie popełniłem w życiu.
Te zawodowe i te osobiste.
Wielkie i drobne.
Przypominam i dziękuję że mogłem je popełnić.
O ileż mniej wiedziałbym o świecie i sobie samym, gdyby nie one!
Dziękuję własnej omylności, bo mówi mi ona, że jednak coś w życiu robiłem.
Być może popełniam błąd pisząc o tym.
Nie szkodzi.